Czas Wielkiego Postu stawia nas blisko tajemnicy zbawienia i odkupienia człowieka. Zbieramy się w kościołach i kaplicach, aby rozważać Mękę Chrystusa. Nie można jednak zgłębić jej do końca bez uświadomienia sobie, że stanowi ona nieodłączną część tajemnicy miłości Boga do każdego człowieka, który tak nas umiłował, że: Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginał, ale miał życie wieczne (J 3,14–17).Wyśpiewując i rozważając Pasję Jezusa, tak głęboko zakorzenioną w naszej polskiej pobożności, chcemy być blisko Niego i otoczyć Go naszą ludzką miłością – podobnie jak apostołowie w Wieczerniku, a może nawet bardziej – jak apostoł Jan – chcemy oprzeć swą głowę na piersi Zbawiciela i wsłuchać się w rytm Boskiego serca, by na nowo przeżyć głębię i pełnię Bożej miłości. Chcemy też zrozumieć, jak wieloraką odpowiedź na tę miłość dają, lub nie dają dziś ludzie, a przede wszystkim my sami.
W naszych wielkopostnych rozważaniach pragniemy przyjrzeć się ludziom, którzy byli bezpośrednimi świadkami Męki i śmierci Chrystusa, odnaleźć ich we współczesnym świecie. Zarówno dawni, jak i współcześni świadkowie Męki Pana pozwalają nam zrozumieć, jak bardzo Bóg umiłował świat i każdego człowieka. Oto pierwszy ze świadków Męki Jezusa – apostoł Judasz… Tak wiele otrzymał i wszystko zaprzepaścił. Powołany przez Jezusa spośród wielu, nazwany przyjacielem. Tak jak inni apostołowie był świadkiem cudów, widział uzdrowionych i wskrzeszonych, jemu również Mistrz umywał nogi i z nim dzielił się chlebem, słuchał Jego nauk. Przez trzy lata przebywał w tej swoistej szkole Jezusa. A jednak wszystko to przehandlował za 30 srebrnych monet! Ewangelie opisują scenę, która chyba każdego napełnia zgrozą. Judasz udaje się do kapłanów żydowskich i uzgadnia z nimi, że za 30 srebrników wyda Jezusa w ich ręce. Tylko na tyle oszacowano Boga-Człowieka. Jaka szydercza cena! Tyle płacono za przeciętnego niewolnika. Ta cena jedynie potwierdza to, co Chrystus mówił sam o sobie: „Nie przyszedłem, aby mi służono, ale aby służyć”.
Co dokonało się w sercu Judasza, jak to się stało, że poszedł „inną drogą”? Ewangelie nie wspominają ani słowem o tym, by Judasz miał jakiś problem, przeżywał dramat czy wewnętrzne rozdarcie. Przecież to uczestnik wieczerzy, ale teraz w roli zdrajcy. Uczeń Jezusa na czele nieprzyjaciół! Trudno uwierzyć, że właśnie apostoł stał się narzędziem szatana… – „Kogo szukacie?” – pyta Jezus w Ogrójcu. Stanęli naprzeciw siebie Jezus i Judasz – narzędzie Boga i narzędzie szatana. – „Bądź pozdrowiony, Mistrzu” – i na Boskim obliczu złożył pocałunek. Pocałunek przypieczętował zdradę. – „Przyjacielu, po coś przyszedł, pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?” Na pewno nigdy wcześniej ani później w historii nie zbliżyły się do siebie tak bardzo, nie stanęły tak blisko siebie szatańska złość i Boska dobroć. Z jednej strony bezdenna przepaść zła, na jaką zdobyć się może tylko serce człowieka, a z drugiej – bezbrzeżne morze miłości, jakie ma swoje źródło w sercu Boga. Wstrząsające, że można być tak blisko Boga, kiedy się Go zdradza… Co więcej: do czego zdolny jest człowiek… Potrafi w jednej chwili stać się przyjacielem złego. To jego wybór! Ma przecież wolną wolę. – „Przyjacielu, po coś przyszedł?” – W ustach Chrystusa te słowa mają ogromną wagę, zawierają miłość i prawdę. Jest w nich tyle łagodności i dobroci, co i bólu, litości dla człowieka, który wybrał drogę zatracenia. Te słowa powinny być sygnałem ostrzegawczym, a zarazem dowodem łaski, wyciągniętym ramieniem gotowym przygarnąć i wszystko wybaczyć. Niestety, Judasz pozostał głuchy i ślepy. 30 srebrnych monet jak łańcuch utwierdzało go w postanowieniu zdrady.
Judasz to przestroga dla każdego z nas. Pokazuje, do czego może doprowadzić nieopanowana namiętność, chciwość i zaślepienie. Nie tylko za pieniądze zdradza się przecież Boga. Odpowiednikiem 30 srebrnych monet może być fałszywa ambicja, chciwość, nieopanowana żądza władzy, sytuacja, w której człowiek wybiera drogę Judasza. Jednak moneta uzyskana tą drogą, zamiast spodziewanego szczęścia, odzywa się głosem rozpaczy i niepokoju! Takie pieniądze nie dają szczęścia! Spytajmy, jak czują się ci, którzy za obietnicę władzy i bogactwa zapłacili cenę zdrady swych przekonań, swojej wiary? Czy znaleźli szczęście, którego szukali? Spoglądając na czyn Judasza, nasuwa się niejednokrotnie pełne oburzenia pytanie: jak mógł za tyle dobrodziejstw odpłacić się taką niewdzięcznością i niegodziwością?
Popatrzmy na swoje życie i postępowanie… Jak wiele otrzymaliśmy od Boga, jak hojnie zostaliśmy obdarowani. W sakramencie chrztu staliśmy się jego dziećmi. W Eucharystii karmimy się jego Boskim Ciałem. A jak wygląda nasza wdzięczność? Jak często naszą odpowiedzią jest grzech, niewierność, pycha… Jakże często dobrowolnie zrywamy kontakt z Bogiem, zdradzamy Go za cenę zaspokojenia miłości własnej, własnych żądz. Jednak wkrótce spostrzegamy, że jest nam źle, a sumienie mimo wszystko nie daje nam spokoju. I czy potrafimy wówczas przez żal doskonały, pokutę i postanowienie poprawy wrócić na drogę prawdy? Oby!
U niewiernego apostoła Judasza tego żalu zabrakło… A może bardziej niż żalu zabrakło ufności w przebaczającą miłość Boga. „Choćby twoje grzechy były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją”. Przecież Judasz musiał słyszeć te słowa. To prawda – oddał srebrniki, rzucił je pod nogi tym, którym sprzedał Jezusa, zawołał nawet: „Zgrzeszyłem”, ale w całej jego postawie po zdradzie nie było autentycznego żalu, chęci nawrócenia, zwrócenia się do Boga. W jego sercu zapanowała rozpacz, która jest zaprzeczeniem cnoty nadziei. Judasz wyznał swój grzech, ale nie temu, który mógł go uratować, który mógł mu wybaczyć…
Nie bądźmy podobni do Judasza, bo wszystko przegramy! W świętym czasie Wielkiego Postu musimy uświadomić sobie, że i my w jakimś stopniu przyczyniliśmy się do cierpień Chrystusa. Weźmy przykład z syna marnotrawnego. On dobrze wiedział, kogo ma prosić o wybaczenie. Wraca do ojca i mówi: „Zgrzeszyłem!” Musimy całym sercem przylgnąć do Boga, aby jeszcze raz odczuć, jak bardzo nas kocha…