KAZANIE PASYJNE
GORZKIE ŻALE
PRZYBYWAJCIE
KAZANIE 6
02.04.2023

Gorzkie żale przybywajcie -Wykonało się… Jezus wszedł już na Golgotę. Żołnierze brutalnie zdzierają z Niego szaty. Otwierają się na nowo zaschnięte już rany. Kładą Go na drzewie krzyża i rozpoczyna się ostatni etap jego męki, nacechowany nienawiścią – krzyżowanie. Szliśmy z Nim przez te wszystkie dni naszych pasyjnych rozważań.

Jezus z wielkim trudem i bólem piął się na miejsce ukrzyżowania nie tylko po to, by tam zakończyć – jak chcieli niektórzy – swój „tragiczny żywot”, ale szedł, by z tego miejsca rozpocząć triumfalny pochód krzyża, który przestał być od tej chwili znakiem hańby i poniżenia, a stał się symbolem ofiary i miłości – tej miłości, jaką Bóg ukochał człowieka. Kalwaria nie jest więc miejscem rozpaczy, ale wszechogarniającej nadziei i miłości. Pozostańmy w naszym dzisiejszym rozważaniu na tym szczycie, Miejscu Czaszki. Dziś chcemy wpatrywać się w Tego, którego ukrzyżowali, posłuchać nauki płynącej z krzyża. Jezus rozpięty na drzewie krzyża swoim wzrokiem obejmuje stojących pod krzyżem, a swoimi rozciągniętymi do granic możliwości ramionami ogarnia cały świat. Ileż litości i współczucia jest w jego spojrzeniu, które kieruje na swoich oprawców i stojących opodal członków Sanhedrynu.

Przyszli tu za Nim na Golgotę, by dopilnować wypełnienia dzieła nienawiści, by wyładować swój gniew, by dokonać zemsty. A On w tych chwilach powolnego konania zdobywa się na jeszcze jeden wysiłek. Z wysokości krzyża, z tej jedynej w swoim rodzaju ambony przesyła swoim nieprzyjaciołom – na teraz i na wszystkie następne wieki i pokolenia – słowa miłości i przebaczenia: „Ojcze, odpuść im”. Za tych, którzy z Niego szydzą, plują i potrząsają głowami, co Go krzyżują – On, Mąż boleści modli się i prosi Ojca w niebie, by im przebaczył. Mało tego, on ich usprawiedliwia przed swoim Ojcem: „Nie wiedzą, co czynią”. Co za niesamowite słowa! Nadludzkie! Bo który człowiek, kto z nas w ogromie takiego cierpienia i doznanej krzywdy zdobyłby się na podobne słowa?! Tak nie nauczał jeszcze nikt w historii świata. Do tej pory obowiązywało prawo: oko za oko, ząb za ząb. Podstawową regułą „sprawiedliwości” było prawo zemsty. Jezus raz jeszcze z wysokości krzyża potwierdza to, czego nauczał przez całe ziemskie życie: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują”.

On naprawdę do końca nas umiłował! W tej przejmującej chwili konania z drzewa hańby świat słyszy naukę, że istnieje inne prawo, reguła, która przekreśla zemstę i nienawiść – prawo, które każe miłować nawet tych, którzy nie mieli litości, tych, których nie wzruszyły cierpienia niewinnych. Prawo, które każe miłować i przebaczać. Gdyby adresatem tej nauki płynącej z krzyża byli tylko ci, co wydali niesprawiedliwy wyrok, jego oprawcy – wszystko byłoby i dziś bardzo proste. Ale krąg adresatów jest znacznie szerszy. Jako uczestnik Pasji Jezusa i jako sprawca jego cierpień muszę wiedzieć, muszę sobie z całą mocą i konsekwencją uświadomić, że te słowa Jezus kieruje także do mnie, i prosi, by nie pozostały one bez echa, ale bym je przyoblekł w czyny!

Ktoś może powie: „Proszę księdza, to jest heroizm, to jest coś dla takich jak Jezus, św. Maksymilian Kolbe, św. Jan Paweł II, bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Dla zwykłego człowieka to niewykonalne. Jak mogę kochać człowieka, który mnie skrzywdził, jak przebaczyć pracodawcy, który mnie okrada, wyzyskuje? Przecież to niemożliwe!” 
Powiedzmy sobie to otwarcie: chrześcijaństwo to nie są słodkie słówka, to nie „zaliczona” msza święta, kolęda raz na rok, to nie „paciorek” odklepany rano w pośpiechu. Chrześcijaństwo to przede wszystkim miłość. A prawdziwa miłość jest ofiarą. Miłość stawia wymagania! Miłość ma być znakiem rozpoznawczym, pieczęcią, niejako paszportem, którym ma się legitymować każdy chrześcijanin. Ty i ja! Wrogość, zemsta, nienawiść, zawiść, egoizm w prawdziwym chrześcijaństwie nie mają prawa bytu. To nie jest nauka Chrystusa płynąca z krzyża!

Stara mądrość ludowa zawarła tę prawdę w porzekadle: „Kto kochać nie umie, przebaczyć nie umie, ten Chrystusa nie zrozumie”. Tylko ten, kto całym sobą, całym życiem, każdym swoim oddechem stara się mówić: „Ojcze, przebacz, odpuść, bo on nie wie, co czyni”, ma prawo nosić zaszczytne miano chrześcijanina, dziecka Bożego. To jest warunek sine qua non – niezbędny! Każda nienawiść jest szaleństwem! Jest szatańskim opętaniem! Popatrzmy jeszcze raz na krzyż i wiszącego na nim Jezusa – Zbawienie świata. Dobiega końca pierwsza w dziejach świata Msza Święta. Jezus woła donośnym głosem: „Wykonało się” – „Idźcie, ofiara skończona”. Czy to już koniec? Nie, to początek! To rozesłanie, tak jak „idźcie”, które kapłan wypowiada na zakończenie Mszy Świętej. Idźcie i głoście, opowiadajcie, coście zobaczyli i czego doświadczyli.

Kalwaria niczego nie kończy! Ona jest początkiem tego, co wydarzyło się trzy dni później. Zwycięstwa dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, życia nad śmiercią. Najkrótsza droga do nieba prowadzi przez Golgotę, przez ofiarę. „Jeśli kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”.

Spod krzyża Jezusa nie można odejść obojętnym, neutralnym, elastycznym i „politycznie poprawnym”. Trzeba wybrać, trzeba się jasno opowiedzieć, po której jesteś stronie. Nie można być letnim. My już dawno wybraliśmy. W sakramencie chrztu, bierzmowania, Eucharystii, małżeństwa, kapłaństwa. Wybraliśmy tego, który ma słowa życia wiecznego – Chrystusa. Jednak ten wybór musimy nieustannie potwierdzać, gdyż dar wiary nosimy w naczyniu glinianym, które łatwo rozbić i utracić. Każdego dnia musimy dawać żywe świadectwo wiary, nie umywając rąk jak tchórzliwy Piłat. Nie można być hipokrytą jak Annasz czy Kajfasz. Trzeba mieć odwagę i wyznać wiarę jak setnik, jak św. Dobry Łotr. Trzeba umieć przecisnąć się przez tłum jak św. Weronika i stanąć pod krzyżem jak św. Jan. Idąc śladem Pasji Jezusa, poznaliśmy też pokrętną, przewrotną taktykę zła. Odwieczną, tę samą wczoraj i dziś. Patrzyliśmy, jak różną odpowiedź dają Bogu ludzie, jak niewiele tych dobrych serc spotkał Zbawiciel na swojej ostatniej drodze!

A jaka jest moja postawa i świadectwo mojej wiary?